czwartek, 3 stycznia 2013

Rachuenk sumienia cz1.



Moje życie od zawsze utożsamiam z ogromem kłótni, awantur, agresywnych bądź ironicznych wymian zdań. Ten sposób współistnienia z otoczeniem na dobre wszczepił się pod moją skórę i jest częścią składową, elementem dookreślającym moją osobowość ergo mnie. Nie wiem czy powodem jest jakiś niezidentyfikowany czynnik, który rozgościł się w mojej świadomości, i niczym mały moralizator i podjudzacz nakazuje mi demaskować głupotę świata i uporczywie manifestować swoje zdanie, czy zdolność do spotykania na drodze toksycznych osób, które zderzenia wręcz wymagają. W każdym bądź razie, faktem jest, iż z każdego starcia o charakterze konfliktu, wynoszę choćby ledwie zauważalny cień satysfakcji i samozadowolenia. Jak to, że każdy z konfliktów posiada swój osobisty powód, cel i skutek.

Lektura Levisa A. Cosera przeświadczyła mnie jednak w przekonaniu, iż przesłanki takie są pogrupowane i choć w części możliwe do przewidzenia.
Konflikty w małych grupach społecznych o silnych więziach, częstych i intensywnych relacjach, bardzo często są tłumione, przez co, ich wybuch spowodowany jest nagromadzeniem negatywnych emocji i zdarzeń. Często jednak czynnikiem rozpoczynającym kłótnię, jest sprawa niesamowicie błaha, która w zdrowych relacjach nie wywołałaby żadnych szczególnych emocji. Charakter takiegoż konfliktu jest narastający, od drobiazgu, po wyciąganie uwierających nas ciągle faktów z przeszłości. Dodatkowo, silne zaangażowanie emocjonalne także intensyfikuje gwałtowny przebieg starcia. Nieporozumienia w grupach większych, o mniejszym zaangażowaniu emocjonalnym, nie są tak gwałtowne, ale są o wiele częstsze niż chociażby w małżeństwie. Każdorazowe rozładowanie napięcia wydaje się być tutaj racjonalne, nie zagraża to bowiem pogorszenia bliskich stosunków.

Pogląd ten, oczywiście swoiście uogólnia typ tej relacji społecznej. Zdarzają się przecież związki osób, gdzie regularnie z mieszkania znikają talerze a sąsiedzi zza cienkiej ściany mogą być najlepszym źródłem wiedzy aktualnej sytuacji w rodzinie. Istnieją też grupy niezaangażowanych psychicznie osób, które ze względu narodzenia się konfliktu tak dalece sprzecznego z poglądami czy wartościami moralnymi pewniej części, iż prowadzą do rozpadu stosunku społecznego. Osobiście jednak uważam, że spostrzeżenia L.A. Cosera są jak najbardziej trafne. Czy to racjonalne, czy nie, partnerzy unikają częstej wymiany zdań, sparaliżowani strachem o utracony chociażby ułamek sekundy życia w swej prywatnej Idylli. To krytyka jest nadrzędnym rzeczownikiem w stosunkach międzyludzkich, i tylko ona przyczyni się do ich poprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.