Jedną z nadrzędnych ról współczesnego teatru popularnego
jest wywarcie wrażenia na jak najszerszym gronie odbiorców, poprzez ukazanie
mniej lub bardziej karykaturalnego czy przerysowanego świata oraz sieci
relacji i wydarzeń. Większość sztuk teatralnych odwołuje się przecież do realnego
otoczenia dnia codziennego, przez co sami aktorzy starają się wcielić w rolę
jak najbardziej autentycznie i starannie naśladując rzeczywistość.
Nie wiem czy bardziej zaskakujące czy przerażające jest to,
że aktualnie okazuje się, że to nie teatr gra rzeczywistość, ale to my,
społeczeństwo gramy sztukę pod tytułem życie.
Moja mała polemika ze stachurowskim, utartym już pojęciem,
iż życie to nie teatr, oparta jest o fragment książki „ Człowiek w teatrze
życia codziennego” Ernesta Goffmana, w której autor opisuje zasady
funkcjonowania systemu społeczeństwa na podstawie teatru.
Według Goffmana, każda sytuacja- przedstawienie, skupiona
jest wokół pewnej osi, która ze względu na perspektywę może być różnoraka.
Rozróżnialne są dwie, główne, sfery:
scena- miejsce akcji, formalne i publiczne, oraz kulisy- obszar
prywatny, intymny, niedostępny dla innych. Podczas gdy charakter występu na
scenie podyktowany jest stwarzaniem pozorów, zastosowaniem się do ogólnoprzyjętych wartości, norm czy wzorców, przebywanie za kulisami tego nie wymaga.
Jeśli więc, chociażby część naszej gry na scenie nie jest autentyczna, tym
samym zachowanie za kulisami, naturalne i luźne, przeczy treści mającej płynąć
ze swoistego występu. Łatwo zauważyć, iż dla aktora odgrywającego swą rolę,
istotnym jest, za wszelką cenę uniemożliwić przeniknięcie się tych dwóch
światów. Przesiąknięcie jednej
płaszczyzny do drugiej wiąże się z okrutną demaskacją, zachwianiem autentyczności,
oraz swoistą osobistą porażką, dlatego tak ważnym jest zaznaczenie granicy
między tymi dwoma sferami. Czasem jednak możliwe jest nałożenie tych dwóch
sfer, co wykorzystane w umiejętny sposób nie prowadzi do demaskacji. Na
bankietach branżowych połączenie relacji towarzyskich z formalnymi często może
doprowadzić do polepszenia kontaktu między dwoma osobami, istotnym jest jednak,
aby żadna ze sfer nie zaczęła dominować.
Wchodząc na scenę, wcielamy się w rolę, zakładamy maskę
która ma za zadanie wykreowanie naszego JA, takiego, jakimi chcemy być
postrzegani. Problem w tym, iż nie wielu ludzi rzeczywiście realizuje swoje
ideały. Dlaczego? Czasami zbyt wygórowane marzenia, oczekiwania, nie pozwalają
na osiągnięcie absolutu, a aktualny stan osobowości zdaje się być tak
bezwartościowy, że lepiej zagłębiać się w grę pozorów i sztuczności. Prawdziwą
realizacją jest rezultat pracy nas sobą, dzięki któremu nasz świat sceny i
kulis pokrywa się, funkcjonując w zgodzie z obecnymi w nas wartościami, które z
dumą reprezentujemy i uwypuklamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.